menu

O Italii / PRZEWODNIK PO FRIULI WENECJI JULIJSKIEJ


Friuli Wenecji Julijskiej przewodnik mojego autorstwa - to opowieść o tym regionie sercem i pasją pisana

 

Kilka miesięcy przyjemnej pracy oraz seria artykułów na FB pod tytułem Friuli Wenecja Julijska z dala od utartych szlaków doprowadziły do napisania przewodnika po tym cudownym regionie. Friuli Wenecja Julijska to pierwszy region włoski do którego wjeżdżamy na wysokości Tarvisio, jadąc przez Austrię trasą Wiedeń - Graz - Klagenfurt. Region mało nam znany - my, Polacy, rzadko zatrzymujemy się tam na dłuższy pobyt. A szkoda, bo region jest przepiękny i ma do zaoferowania bardzo dużo. Niesamowite góry, przepiękne widoki, czyste jeziora i cudowne rzeki, małe miasteczka, w których chce się zostać, fantastyczne wino i przepyszne jedzenie. Udine i Triest, Venzone i Gemona, Rzeka Tagliamento i dziesiątki potoków i jezior z bajkowymi kolorami wody. Skaliste tereny wapienne, jaskinie i groty. A do tego cisza, spokój i nieskażona przyroda.

Przewodnik jest w formie e-booka czyli w pdf. Wysyłam go na maila, jest gotowy do druku. Cena: 25 złotych płatne na konto. Wystawiam fakturę VAT.

Wpłata na konto: IDEA BANK 66 1950 0001 2006 0002 6786 0001

 

Fragment wstępu:

A potem już tylko tablica, która wita nas we Włoszech. Italia. Benvenuti. I jesteśmy. Jesteśmy we Włoszech, a dokładnie w pierwszym włoskim regionie, tej najbardziej na północny – wschód wysuniętej części Italii czyli Friuli Wenecji Julijskiej (Friuli Venezia Giulia).

Ktoś kiedyś powiedział, że nie liczy się cel, a liczy się droga. Przez Friuli Wenecję Julijską przejeżdżamy zazwyczaj tranzytem w kierunku Wenecji, Werony, Mediolanu na zachód, bądź Florencji, Asyżu, Rzymu i Neapolu na południe. Nie zatrzymujemy się w tym pierwszym regionie, bo nasze cele są ważniejsze, bardziej znane, piękniejsze, te wymarzone.  Ale w myśl przytoczonych przed chwilą słów pamiętajmy również o drodze i jeżeli tylko mamy taką możliwość – poznajmy ten mały region do którego wjechaliśmy bezpośrednio za austriacką granicą. Nie przejeżdżajmy szybko tranzytem, nie omijajmy go, bo naprawdę jest wart chwilowej przerwy, spaceru, widoku, wrażeń. Nawet kilka godzin, krótka przerwa w podróży – wystarczą, aby się zachwycić.

Jest to region, który nas oczaruje i rozkocha w sobie. Nie zakochamy się jednak tutaj w antycznych zabytkach, tak jak w Rzymie czy w Pompejach. Nie zachwycą nas renesansowe florenckie pałace czy  toskańskie winnice i miasteczka położone na wzgórzach o nazwach znanych na całym świecie. Nie będziemy oczarowani niezwykle cennymi freskami, obrazami, rzeźbami czy wielkimi nazwiskami ponadczasowych mistrzów. Nie znajdziemy tutaj też wielkich muzeów, nazw o międzynarodowej sławie, tłumów zachwyconych, ale i zmęczonych turystów stojących w kolejce, aby raz w życiu zobaczyć to jedno jedyne najważniejsze dzieło Leonardo da Vinci, Michała Anioła, Rafaela Santi czy Berniniego. Nie będzie złoconych kopuł, antycznych obelisków i kolumn, skrzących się w słońcu bezcennych mozaik, strzelających w niebo wież, majestatycznych kościołów mogących pomieścić tysiące. Nie będzie ogromu i przepychu. Nie będzie rzeszy ludzi i hałasu, ani ogromnych parkingów z setkami autokarów i tysiącami samochodów. Nie będzie menù turistico. Będzie za to coś innego.

Cisza. Spokój. Przestrzeń. Wolność. Swoboda. Radość. Wytchnienie. Rozkosz. Wybór. Czas.

Cisza alpejskich łąk położonych wysoko w Alpach Karnickich i Julijskich, w dzikich Dolomitach Wschodnich, gdzie nie zaskoczą nas tłumy turystów, ale kilku zapaleńców z kijkami i plecakiem. Gdzie usiądziemy wśród polnych kwiatów, pachnącej trawy, górski wiatr rozwieje nam włosy, a oczy będą się syciły i zachwycały cudowną panoramą gór.

Spokój otaczających nas widoków, który wpływa na zmęczone nasze dusze jak balsam na najbardziej wysuszoną skórę. Można usłyszeć samego siebie, swoje myśli, swoje pragnienia, wsłuchać się w ten wiejący wiatr, bzyczące owady, szum łąk i drzew, daleki przytłumiony odgłos cywilizacji. Uspokoić się, wyciszyć, zrelaksować.

Przestrzeń, która nas otacza daje nam poczucie wolności i swobody – nie jesteśmy ograniczeni murami, ścianami, godzinami, kolejkami, cenami, rezerwacjami, bo góry, rzeki, jeziora i najpiękniejsze widoki nie mają żadnego orario, są otwarte dla nas przez cały czas. I to zupełnie za darmo, bez rezerwacji, obowiązkowego przewodnika czy zestawu słuchawkowego.

Rozkosz dla oczu i uszu, dla naszych zabieganych głów i czasami zasmuconych serc. Bo to, co widzimy to najpiękniejsze lekarstwo – czysta, nieskażona, świeża, pachnąca przyroda. Nie spalinami, nie perfumami – ale lasem, żywicą, grzybami, krystalicznie czystą wodą, dziko rosnącymi ziołami, aromatycznym sianem. I to wszystko bez limitu, bo przecież to też jest za darmo.

No i mamy wybór - jak spędzić swój ograniczony niestety w dużej mierze różnymi uwarunkowaniami czas. Czy stać w kolejkach i słuchać zgiełku tłumów i hałasu zatłoczonej ulicy wielkiego miasta czy posłuchać śpiewu ptaków, szumu fal morskich na spokojnym wybrzeżu, pluszczącej o kamienie wody w jeziorze otoczonym wysokimi białymi alpejskimi szczytami. Czy nerwowo wędrować po Rzymie i Mediolanie w międzynarodowym tłumie, czy w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół napić się kawy w dumnym i eleganckim Udine albo w malowniczym Cividale del Friuli. Czy pojechać na plażę do Caorle i Bibione, gdzie rzędy parasoli ciągnące się kilometrami zdają się nie mieć końca, a wieczorna główna ulica to potok hałaśliwego jazgotu, czy może wypocząć w Grado albo w Lignano Sabbiadoro, owszem, również wśród parasoli, ale w większej ciszy, spokoju, z klimatem starego portu, bez hotelowych molochów w tle.