menu

O Italii / VENETO / MADONNA DELLA CORONA


Jedno z najpiękniej położonych sanktuariów Italii, zdaje się wisieć pomiędzy Niebiem, a Ziemią

 

Niedaleko miasteczka Spiazzi, w niewielkiej odległości od Jeziora Garda odnajdziemy jedno z najbardziej niesamowitych miejsc świętych we Włoszech. To tak zwane SANTUARIO SOSPESO TRA CIELO e TERRA – Sanktuarium ZAWIESZONE pomiędzy Niebem i Ziemią – Sanktuarium Madonna della Corona. Zdaje się naprawdę wisieć – na skraju skały – podtrzymywane chyba tylko Boskimi mocami. Wygląda to cudownie i zupełnie wyjątkowo, a najpiękniej z lotu ptaka. Te kilka małych zabudowań przyczepionych do pionowego urwiska, a wokół tylko pustka i ogromna skała, która nie wiedzieć czemu zamiast runąć na ten kościółek, ugościła go serdecznie i dba o jego bezpieczeństwo.

 

Sanktuarium Madonna della Corona zwane jest również Sanktuarium del Montebaldo, bo właśnie na wschodnich zboczach Baldo jest zawieszone. Monte Baldo to góra niezwykła: z jednej strony Dom Matki Boskiej przyklejony do skalnych zboczy, a z drugiej strony, tej zachodniej – najpiękniejsza panorama Jeziora Garda i okolicznych Alp. Na szczyt Monte Baldo można wyjechać kolejką z miasteczka Malcesine, aby z wysokości ponad 1760 metrów n.p.m. podziwiać, patrzeć, chłonąć rozkosz przestrzeni i napawać oczy unikalnym połączeniem prawie białych i jasnoszarych wapiennych szczytów alpejskich i turkusów wody w jeziorze.

 

Sanktuarium Madonna della Corona położone jest na wysokości 774 metrów n.p.m., ale totalna pusta wokół sprawia wrażenie jakby było jeszcze wyżej. Poniżej rozciąga się szeroka Dolina Rzeki Adyga, a skalne ściany spadają pionowo prosto w dół, ku łagodnym zielonym łąkom nad Adygą.

 

Historia tego miejsca sięga początków XI wieku, kiedy to żyli tutaj pierwsi mnisi, eremici, związani z Klasztorem San Zeno w Weronie. Wiemy że około roku 1200 istniała już pierwsza prosta kaplica i prymitywne zabudowania, ale na prawdziwy kościół trzeba było poczekać aż do połowy wieku XVI. Według legendy w 1522 roku została tutaj przeniesiona w cudowny sposób figura Matki Bożej z greckiej Wyspy Rodos, ratując ją przed Turkami. Tradycja opowiada nam pięknie: pewnej ciepłej czerwcowej nocy roku 1522 okoliczni mieszkańcy zobaczyli przedziwne światło na środku skały. Miejsce było niezamieszkałe, niedostępne i odludne, ale zaciekawieni wieśniacy bardzo chcieli zobaczyć co to takiego. Nie było jednak aby się tam dostać, zebrali więc liny i sznury i powiązali je tworząc „drogę” po której kilku śmiałków opuściło się w dół skalnego urwiska. Podążając za światłem zaskoczeni i zszokowani odnaleźli małą figurę Matki Bożej z Martwym Chrystusem na kolanach. Oszołomieni upadli przed Madonną i oddali się modlitwie, a następnie stwierdzili jednogłośni: Statua jest zbyt piękna, nie może zostać w tak dzikim i odludnym miejscu. Tak więc za pomocą lin transportują ją powoli w górę skalnej ściany, do wioski, gdzie w ciągu kilku nocnych godzin wystawiono Jej malutką prowizoryczną pierwszą kapliczkę. Jakież było ich zdziwienie kiedy rano odkrywają, że figura zniknęła! Rozbiegają się po wiosce przeszukując domy, a jeden ze śmiałków opuszcza się ponownie na linie do miejsca gdzie odnaleziono ją wcześniejszej nocy – i po raz drugi Ją tam znajduje! Zabiera ją do góry, do wioski, ale kolejnego poranka Matki Bożej znowu nie ma w kapliczce – ponownie cudownie powróciła wśród skały. Pokorni alpejscy wieśniacy zrozumieli przesłanie Madonny i zdecydowali, iż pozostanie tam gdzie pozostać pragnie – pomiędzy skałami, w miejscu niedostępnym i odosobnionym. W krótkim czasie historia cudownej figury rozprzestrzenia się po okolicy i przybywają pierwsi wierni pokłonić się Maryi i Chrystusowi na skale. Dojście było bardzo niebezpieczne, stromą ścieżką wśród skalnych skał, ale to ich nie powstrzymuje. Kult Maryi z Góry Baldo jest ciągle rośnie , wybudowano więc skalne schody, które ułatwiały dojście do Matki Bożej umieszczonej już w małej kaplicy. Przedsięwzięcie było zacne i niezwykle trudne: 556 stopni ze Spiazzi do tak zwanego Mostu Lipy oraz 234 stopnie wykute w litej skale, które z Mostu Lipy prowadziły do powstającego już w XVI wieku pierwszego kościoła.

 

Obecny budynek kościoła pochodzi z lat 70-tych XX wieku, ale wykorzystano stabilne i dobrze zachowane części poprzednich budowli. Rozbudowę rozpoczęto w 1974 roku, usunięto część skały, aby poszerzyć powierzchnię prawie czterokrotnie z 220 m2 do 600 m2 (30 metrów długości, 20 metrów szerokości). Nowy kościół konsekrowano 4 czerwca 1978 roku. W 1982 roku kościół otrzymuje zaszczyt bazyliki mniejszej, a w 1988 roku miejsce to odwiedza Papież Jan Paweł II i modli się przed cudowną Pietą.

 

Dzisiaj możemy dostać się do sanktuarium także w bardziej wygodny sposób: drogą asfaltową. Nie jest ona jednak dostępna dla samochodów, a tylko dla specjalnego autobusu, który dowozi wiernych do sanktuarium. Można ją oczywiście przejść również pieszo odmawiając modlitwę Drogi Krzyżowej, której brązowe stacje ustawiono wzdłuż szosy. Schody ze Spiazzi dalej istnieją, więc każdy, kto czuje się na siłach może je pokonać na własnych nogach.

 

Wnętrze kościoła jest niesamowite, bo dwie ściany to naturalna skała, a tylko dwie to ceglana i murowana konstrukcja. Skała tworzy tło prezbiterium w którym umieszczona jest cudowna Pieta: Matka Boża z martwym Chrystusem. Figura jest ukoronowana. Niewielkich rozmiarów, ma 70 cm wysokości, 56 cm szerokości i 25 cm głębokości. Jest wykonana z kamienia i pomalowana i pochodzi najprawdopodobniej z pierwszej połowy XV wieku.

 

Na terenie sanktuarium znajdują się również tak zwane Święte Schody (Scala Santa) – kopia schodów z Pałacu Piłata, po których kroczył Chrystus (oryginalne znajdują się w Rzymie na Lateranie). To 28 stopni, po których możemy wchodzić tylko na kolanach, odmawiając na każdym schodzie modlitwę Ojcze Nasz.

 

Sanktuarium Madonna della Corona to miejsce bezsprzecznie niesamowite i warte wizyty. Poczucie zawieszenia i lekkości towarzyszy również i nam, pomimo tego, że wisi nad nami ogromna skalna ściana. Wydaje się, że smukła wieża dotyka kamieni, ale nie – zatrzymała się gdzieś w przestrzeni w drodze do Nieba. Przestrzeń wokół jest niesamowita – pusta, dzika, przeogromna. Tylko gdzieś daleko w dole maleńkie samochodziki przypominają nam o istniejącym świecie.

 

Dzisiaj Sanktuarium Della Corona to cały kompleks, ale oczywiście w miniaturowym wymiarze. Obok kościoła, którym opiekują się Salezjanie, jest kilka mniejszych sal dla wiernych, kaplic i grot. Jest też sklepik z dewocjonaliami i pamiątkami i mały bar.