menu

O Italii / ITALIA / ISOLA DELLE ROSE


To precedens we współczesnej historii Włoch, niepospolity pomysł i marzenie, które prawie udało się zrealizować

 

Wyspa Róż to nazwa „suwerennego państwa”, które powstało na malutkiej platformie zbudowanej na Morzu Adriatyckim przez bolońskiego inżyniera Giorgio Rosa na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Oficjalna nazwa tego miejsca brzmiała Repubblica Esperantista dell’Isola delle Rose. Znajdowało się ono na Adriatyku na terenie przyległym do Regionu Emilia Romania, 11 612 metrów od linii brzegowej i 500 metrów od włoskich wód terytorialnych, na wysokości Rimini (a dokładniej pomiędzy Rimini, a Bellaria Igea Marina).

 

Platforma miała powierzchnię 400 m2 i powstała w ciągu niecałych 10 lat pomiędzy 1958, a 1967 rokiem. 1 maja 1968 roku Isola delle Rose ogłosiła się niepodległym państwem wywołując tym ruchem najpierw konsternację i zaskoczenie, a następnie niezłe zamieszanie polityczne. W rzeczywistości należy powiedzieć, że była to mikronacja (micronazione), a nie suwerenne państwo, ponieważ nikt nie uznał niepodległości Isola delle Rose.

 

Za swój język obrała sobie esperanto, posiadała swój rząd, walutę i znaczki pocztowe, pomimo tego nigdy nie została oficjalnie uznana przez żadne państwo na świecie. Historia Isola delle Rose była krótka: 26 czerwca 1968 roku platforma została zajęta przez policję, a w lutym 1969 roku została zniszczona. Niedługo potem o wydarzeniu właściwie zupełnie zapomniano, było krótkim epizodem, który większość traktowała jako dobry żart. Dopiero kilka lat temu przypomniano sobie o Isola delle Rose, zarówno w kręgach dziennikarskich, jak i inżynierskich. W 2020 roku na kanwie tej historii powstał film fabularny L’incredibile storia dell’Isola delle Rose wyświetlany na Netflixie i to właśnie dzięki niemu Wyspa Róż powróciła do życia w masowej świadomości.

 

Nazwa wyspy nie była oczywiście przypadkowa: jej główny pomysłodawca i wykonawca to Giorgio Rosa - to od jego nazwiska wyspa otrzymała swoją nazwę. To jego marzenia o nieograniczonej wolności i niesamowity talent inżynieryjny stworzyły to miejsce pokazując tym samym, że chcieć znaczy móc, a techniczne bariery tak trudnej inwestycji są do pokonania ciężką pracą i twórczą inwencją. Biorąc pod uwagę specyfikę terenu oraz dostępne środki finansowe i materiałowe, a także trudności z transportem – Giorgio Rosa był prawdziwym geniuszem.

 

Isola delle Rose miała swój rząd stworzony przez Presidenza del Consiglio dei Dipartamenti: oprócz prezydenta składał się on z 5 departamentów, które możemy porównać do ministerstw. Był Departament Finansów, Spraw Wewnętrznych, Spraw Zagranicznych, Departament Przemysłu i Handlu oraz Departament Kontaktów i Relacji. Na ich czele stały odpowiednio następujące osoby: Maria Alvergna, Carlo Chierici, Cesarina Mezzini, Luciano Marchetti oraz Luciano Mole, a szefem całego rządu był Antonio Malossi. Ich symbolem były oczywiście róże, przedstawiane w godle i fladze jako trzy czerwone kwitnące kwiaty z krótkimi łodygami i maleńkimi listkami. Wiele osób podkreślało fakt, iż kolory Isola delle Rose są identyczne jak oficjalne barwy włoskie: zielony, biały i czerwony. Istniała również flaga z kwiatami umiejscowionymi na pomarańczowym tle.

 

Wyspa Róż za oficjalny język obrała sobie esperanto, z jednej strony chcąc tym wyborem podkreślić swoją niezależność i odrębność, a z drugiej strony międzynarodowy charakter. Sam Giorgio Rosa nie posługiwał się tym językiem, to była rada Franciszkanina Albino Ciccanti, który był miłośnikiem esperanto i był niezwykle aktywny w Rimini, gdzie spotykał się z Giorgio.

 

Isola delle Rose posiadała swoją walutę, która nosiła nazwę Mill (w liczbie mnogiej Mills), w języku esperanto Milo. Wartość jednostki Mill w stosunku do lira włoskiego była 1:1. Cena znaczka pocztowego wynosiła 30 mills, podczas gdy we Włoszech znaczek kosztował 30 lirów. Fizycznie nie wydrukowano ani nie wybito nigdy ani banknotów, ani żadnych monet, wydano natomiast 5 serii znaczków pocztowych.

 

Oczywiście skonstruowanie platformy 12 kilometrów od brzegu, na środku otwartego morza było nie lada wyzwaniem. Opracowanie odpowiedniej technologii, ogarnięcie transportu i logistyki całego przedsięwzięcia, precyzyjny wybór miejsca i materiałów wymagały wielu prób i wiele pracy. W 1958 roku powstaje więc firma SPIC (Società Sperimentale per Iniezioni di Cemento), której dyrektorem zostaje żona Giorgio Rosa – Gabriella Chierici. Pierwsza „wizja lokalna” odbywa się w połowie lipca tego samego roku, a Giorgio zaczyna przenosić swoje marzenia na realne plany inżynieryjne. Jego założeniem było umieszczenie platformy na płytkim w tym miejscu dnie morskim za pomocą miedzianych rur. Wymagało to wielu „wycieczek” na otwarte morze do których używano starej łódki wyposażonej w silnik z Fiata 500! Przez całe lato 1960 roku wyruszali wielokrotnie na rekonesans i próby, nocując w prowizorycznym szałasie na molo w Rimini. W 1962 roku z powodu problemów technicznych i finansowych prace zostają przerwane, ale jesienią tego samego roku są ponownie w toku. W 1965 i 1966 baza platformy została uzbrojona, ale wszystko idzie powoli  z powodu trudnych warunków meteorologicznych.

 

Początkowo nikt nie interesował się poczynaniami grupy szalonych marzycieli, ale stopniowo do władz zaczynają docierać sygnały, że coś się dzieje, głównie z powodu wydobycia gazu ziemnego w okolicy i przeróżnych obaw z tym związanych. 23 listopada 1966 roku Kapitanat Portu w Rimini nakazuje zaprzestania robót przy budowie platformy, a w styczniu kolejnego roku policja wkracza do sprawy domagając się dokumentów potwierdzających, że prowadzą oficjalne badania naukowe i eksperymentalne. Prace jednak postępują dalej, a ważnym wydarzeniem jest odnalezienie źródła słodkiej wody pod dnem morskim na głębokości 280 metrów. 20 sierpnia 1967 roku wyspa zostaje otwarta dla publiczności, w szczególności dla ciekawskich i wczasowiczów z Rimini, którzy traktowali to miejsce jako dodatkową rozrywkę wakacyjną.

 

Platforma jest ciągle rozbudowywana: wzmacniany jest system podpór, wzniesiono ściany przyszłych pomieszczeń, które według planu miały być pięciopiętrowe. Wyznaczono miejsce gdzie przybijały łódki z odwiedzającymi wyspę turystami.

 

1 maja 1968 roku Isola delle Rose ogłasza się niepodległym, suwerennym państwem, którego prezydentem zostaje oczywiście Giorgio Rosa.

 

Początkowo władze nie reagują. Platforma staje się atrakcją turystyczną Rimini, a stateczki z chętnymi turystami kursują w obie strony przez całe lato 1968 roku. Giorgio Rosa jest postrzegany jako cwaniak, który chce zarabiać na turystyce unikając obowiązkowych podatków i innych opłat związanych z dzierżawami lokali na wybrzeżu. W krótkim czasie jednak sprawa zostaje zgłoszona do odpowiednich służb i Republika Włoska wkracza do akcji: nakazuje opuścić wyspę i otoczyć ją zastępami straży granicznej, patrolami Guardia di Finanza i Kapitanatu Portu w Rimini. W tym czasie Isola delle Rose miała tylko jednego stałego mieszkańca: był to Pietro Bernardini, rozbitek morski, który podczas burzy znalazł schronienie na platformie – i na niej pozostał.

 

W czerwcu 1968 roku Giorgio Rosa interweniuje u władz, ale niczego nie udaje mu się załatwić. Państwo Włoskie reaguje stosunkowo szybko: 55 dni po ogłoszeniu deklaracji niepodległości Wyspy Róż, 25 czerwca 1968 roku o 7 rano platforma zostaje otoczona przez agentów policji, przez Carabinieri i Guardia di Finanza i przejęta przez państwo bez żadnego aktu przemocy. Nikt nie miał prawa zbliżyć się do wyspy, a przebywającym tam w tym czasie osobom odmówiono powrotu na ląd. Giorgio Rosa wysyła telegram do Prezydenta Republiki Włoskiej Giuseppe Saragat, ale zostaje on zignorowany.

 

W sierpniu 1968 roku Rosa zostaje wezwany do Bolonii na przesłuchanie w wyniku którego wydany zostaje nakaz zniszczenia wyspy i rozwiązania Firmy SPIC. Po kilku miesiącach protestów, rozpraw i odwoływania się od decyzji sądowej 29 listopada 1968 roku specjalna łódź Marynarki Wojskowej transportuje na ląd wszystkie przedmioty znajdujące się na wyspie, a w lutym 1969 roku wyspa zostaje wysadzona w powietrze, a jej pozostałości uprzątnięte. Aż do kwietnia trwa proces likwidowania konstrukcji Isola delle Rose. I tutaj podkreślić należy, że działania Republiki Włoskiej przeciwko Isola delle Rose były jedynym aktem militarnym po II Wojnie Światowej przeprowadzonym przez Państwo Włoskie.

 

Sam Giorgio Rosa w końcu zrezygnował. Zmarł 2 marca 2017 roku w Bolonii w wieku 92 lat. Miał jednego syna, Lorenzo.

 

W 2020 roku powstał film L’incredibile storia dell’Isola delle Rose, którego scenarzystą i reżyserem jest Sydney Sibilia. W postać Giorgio Rosa wcielił się Elio Germano. Film emitowany jest tylko na Netflix od 9 grudnia 2020 roku. We Włoszech spotkał się raczej ze złymi recenzjami – zarzucano mu potraktowanie całej sprawy zbyt lekko, bez zachowania prawdziwości faktów i przedstawieniu sytuacji raczej w klimacie rozrywkowym. Tłumy ludzi na platformie, dyskoteka, świetna zabawa nigdy nie miały miejsca w takim wymiarze, jak pokazano to na filmie. Co do istnienia baru i sklepu z pamiątkami znalazłam sprzeczne informacje na różnych stronach internetowych.

 

Fikcji filmowej jest dużo więcej: najlepszy przyjaciel pokazany na filmie nigdy nie istniał, huczne imprezy na platformie nigdy się nie odbywały, a turyści opływali wyspę wokół i tylko niewielu mogło na nią wejść. Filmowy Giorgio Rosa jest młodym inżynierem, który właśnie ukończył studia – w rzeczywistości miał już ponad 40 lat kiedy rozpoczynał pracę nad platformą (urodził się w 1925 roku). Historia miłosna pokazana w filmie też nie jest do końca prawdziwa – Giorgio Rosa ożenił się z Gabriellą w 1960 roku. Także wątek z ojcem nie odpowiada prawdzie – w czasie budowy platformy ojciec Giorgio już nie żył. Oprócz tego film rozpoczyna się od wizyty Giorgio Rosa w Brukseli w Radzie Europy, gdzie w rzeczywistości inżynier nigdy nie dotarł.

 

Obejrzałam film niedawno i przede wszystkim mnie zaskoczył – tym, że podróżując do Włoch od 25 lat nigdy nie słyszałam o tej sprawie, dowiedziałam się o Isola delle Rose dopiero z filmu. Sprawa faktycznie „umarła śmiercią naturalną”, a teraz powraca do życia. Dla wielu była to utopia, ale ja podziwiam Giorgio Rosa za wytrwałość i walkę o marzenia i zastanawiam się czy dzisiaj, jedynie 50 lat później, udałoby się komuś dokonać podobnej rzeczy.